Był u mnie na „tymczasie” półtora roku i nikt go nie chciał, wielkiego dzieciucha. Jak do mnie trafił z łańcucha – roczny psi dzieciak ważył trochę ponad 30 kg myślałam, że ma dysplazję, ale po wykonaniu zdjęć rtg okazało się, że to zaniki mięśni z powodu głodu. Nauczył się jeść wszystko co było w zasięgu łańcucha więc poobgryzał budę i drewniane drzwi, a drzazgi połknął.
Trafił do mnie do domu z krwotocznym zapaleniem jelit, przez dwa tygodnie gorączka ponad 40 stopni, zbijana bez skutku. Jednak przeżył. Bał się wszystkiego wchodzenia do domu, schodów, nakłanianie go do wsiadania do samochodu wywoływało ataki paniki, musiałam korzystać z pomocy wolontariuszy ( dzięki Oskar Ergenç), żeby miotającego się olbrzyma wsadzić do samochodu. Jak już nabrał sił na spacerach skakał po mnie – zimowa kurtka wygląda jakbym spotkała niedźwiedzia, a to pazurki Filusia). Dziś tylko czasami w chwili dużej ekscytacji próbuje wyskoczyć na człowieka. Bez pomocy osoby trzeciej nie można był go zapakować do samochodu, do lecznicy trzeba było go wciągać, albo wnosić na kocu. Na szczepienia przyjeżdżał do domu lekarz.
Na ogłoszenia zero reakcji. Okoliczności adopcji Filusia są wyjątkowe i czasem myślę, że w życiu często dzieje się coś, żeby mogło wydarzyć się jakieś dobro. Tu trochę prywaty. Po śmierci mojego Krzysia, musiałam wystawić dom, w którym mieszkaliśmy na sprzedaż, bo tylko połowa była Krzysia, a mnie nie stać było na spłatę reszty. Działka duża, dom pod względem architektury nietypowy, dwa lata przychodzili zainteresowani, cena spadała na łeb na szyję, ale domu tak jak Filka nikt nie chciał. To było chyba jakoś tak w październiku, albo listopadzie ubiegłego roku. Znów przyszli oglądać dom, młodzi fajni ludzie. Moje ekwilibrystyki, żeby dom pokazać, ale żeby nikt nie wystraszył się zwierząt wielki Filek, moje trzy suki czarownice, trzy koty i jeszcze piątka kocich maluchów karmionych butelką. Miałam wrażenie, że Martynę bardziej zainteresowały zwierzęta niż dom, szczególnie kocie maluchy. Zobaczyli, pojechali.
Po dwóch tygodniach odbieram telefon: oglądaliśmy Pani dom. ale ja dzwonię nie w sprawie domu, tylko Filka, chcielibyśmy go adoptować. Usiadłam. Potem Maryna, Robert i Elka przyjechali na wspólny spacer z Filkiem. Byli w trakcie zakupu domu, kilka kilometrów od nas. Umówiliśmy się, że po przeprowadzce zaczniemy się odwiedzać, żeby Filek ich polubił, poczuł się bezpiecznie, wszak po półtora roku razem, był wpatrzony we mnie jak w obrazek. Znów los uśmiechnął się do mnie i Filka odezwały się Agnieszka Zaborowska-Kozieł i Justyna Pitala z PsoveLove i bezinteresownie zaczęły pracować z Filkiem. Potem razem odrabialiśmy sumiennie zadanie domowe, na każdy spacer jeździliśmy samochodem i wkrótce samochód dla Filka stał się czymś fajowskim. Potem wspólne wizyty z dziewczynami w gabinecie weterynaryjnym, Filkek bez paniki, potem na dużym luzie. Potem operacja korekty powieki Filka, potem moje wizyty po przeprowadzce Martyny i Roberta. Wreszcie wczoraj wieczorem stało się. Od wczoraj są RAZEM. Rano dostałam takiego smsa: „Filuś bez problemu nockę sobie spokojnie przespał, rano poprosił żeby go wypuścić, oczko mu zakropiłam, a rankę przemyłam. Chętnie po ogródku pochodził. Nie ma się o co martwić:) Miłego dnia”. Na pewno będzie nie tylko miły, ale bardzo szczęśliwy.
Jeśli uważacie, że nasze pomaganie zwierzętom zasługuje na wsparcie w postaci przekazania 1,5 % podatku to możecie to zrobić rozliczając PIT za 2022 rok. Nasz KRS to 0000807026 Z serca dziękuję. W fundacji WSZYSCY działamy jako wolontariusze.
AUTOR: Magda Hejda