Asya z Ukrainy przeszła pomyślnie operację łapy, ma wstawiony implant, ostatnio byłyśmy na wyjęciu szwów, łapa opuchnięta bo dzień przed wizytą w gabinecie zdarzył się wypadek, kiedy jej opiekunka Ananda przenosiła ją i stawiała na podłodze, mała wysmyknęła się na szczęście jakieś 20 cm nad podłogą, jest obrzęk, ale po zrobieniu zdjęcia rtg wygląda na to, że w środku łapy wszystko jest raczej na swoim miejscu, psiak dostał środki przeciwbólowe i przeciwobrzękowe w poniedziałek jeszcze jedna kontrolna wizyta, potem rehabilitacja. Suczka strasznie cierpiała od marca zeszłego roku. Ananda opowiedziała mi koszmar, który przeżyła w Ukrainie, a jedyne co jej pozostało z życia przed inwazją Rosji to cztery psy, które zabrała ze sobą do Polski.
Kobieta z psami trafiła do Krakowa. Asya nie stawała na łapkę, ale to nie największy problem, łapa bolała, suczka bardzo cierpiała. Przed świętami Ananda skontaktowała się ze mną i poprosiła o pomoc, chodziło o opłacenie badania krwi i echa serca przed operacją, która miała być sfinansowana przez jakąś organizację, ale nie w Krakowie bo za drogo tylko w Pile. Nie bardzo wyobrażałam sobie, jak będą jeździć na kontrole do Piły. Powiedziałam Anandzie: skoro ktoś chce pokryć koszt operacji poza Krakowem, to nasza fundacja dopłaci resztę i zrobimy to w Krakowie.
Poprosiłam Wojtka Piroga z Modern Veterinary Medicine o konsultację, okazało się, że uraz łapy to nie jedyny problem, suka ma wrodzoną dysplazję i zwyrodnienia obu rzepek ( pies z rodowodem to tak na marginesie). Serdecznie po raz kolejny dziękuję za błyskawiczny termin wizyty i operacji, którą Wojtek przeprowadził tuż po świętach. Przed operacją okazało się, że organizacja, która deklarowała jej sfinansowanie nie da ani złotówki. Co było robić? Pies cierpiał, uspokoiłam Anandę, że zapłacimy za operację, ale poradziłam jej, żeby zwróciła się do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami o wsparcie, złożyła pismo i otrzymała dofinansowanie 500 złotych. Nasza fundacja zapłaciła resztę czyli 2000 złotych. Najważniejsze, że psiak już nie cierpi, nie płacze z bólu. Wkrótce trzeba zacząć rehabilitację. Jeśli chcesz i możesz pomóc finansowo w leczeniu Asy prosimy o wpłatę wolnego datku na nasze konto:
Fundacja Przyjaciele konia Petrusa
41 1090 1870 0000 0001 4364 1050
ul. Bosacka 9/9
31-508 Kraków
z dopiskiem „Asya”
A tu koszmar, który opowiedziała mi Ananda:
Przed wojną była producentem filmów dokumentalnych i fabularnych, miała dom pod Czernichowem, w nim studio nagrań, gdy Rosja zaatakowała, a jej rodzina musiała uciekać przyjęła braci z rodzinami, ciocie, w sumie siedem osób do swojego domu. Sama z czterema psami
( Asya – chihuahua, dwa grzywacze chińskie i łajka) przeprowadziła się do mieszkania matki w bloku w Czernichowie. Przyjęła też młodą kobietę, która pod gruzami domu straciła dziecko i męża, sama przeżyła, ale ma sparaliżowane nogi.
Matka Anandy miała zaawansowana chorobę nowotworową , nie wstawała z łóżka. W mieście nie było wody i prądu, trzeba było chodzić kilka km do rzeki, w czasie jednej wyprawy snajper trafił Anandę w nogę, ale musiała jakoś funkcjonować bo kobiety i zwierzęta bez jej opieki nie przeżyłyby. Dostała wiadomość, że jej dom pod Czernichowem został ostrzelany, musiała pojechać zidentyfikować zwłoki, wszyscy zginęli, spalili się żywcem. Któregoś dnia kiedy ruscy byli już w mieście i był kolejny ostrzał schroniła się w piwnicy. Mama i młoda kobieta zostały bo nie mogły chodzić. Gdy wróciła do mieszkania okazało się, że okupant strzelił matce Amandy w głowę, druga kobieta przeżyła bo łazienka była zamknięta na klucz, a psy strasznie ujadały pod drzwiami, wtedy prawdopodobnie zwyrodnialec wyłamał Asy łapę. Ananda szukała pomocy u lekarza takiego dla ludzi. Zrobił operację, ale dziś wiemy, że wyrządziła więcej szkody niż pożytku.
Ananda rozsyłała rozpaczliwe prośby o pomoc, w końcu zjawili się wolontariusze, młodą kobietę udało się przewieźć przez Mołdawię do Izraela, Ananda z psami trafiła do Krakowa.